wtorek, 14 lipca 2009

Kładąc się spać przygotowana byłam na blado-wczesno-ranne "Wstawaj już piąta", Michał miał bowiem właśnie o tej godzinie mnie obudzić żebym mu zamówiła taksówkę na dworzec, jednak obudziłam się spokojnie o 9.00, a on jeszcze spał. Cóż nie ogarnął chłopak budzika, zdarza się najlepszym, szczególnie po imprezie. Ale każdy ma swoje sprawy i ja musiałam waśnie wychodzić. W czasie kiedy się zbierałam do wyjścia Michał zarezerwował sobie jeszcze jeden bilet, na 15.00 więc zdecydował się tym samym na samodzielność, no chociaż odrobinę samodzielności, ponieważ ja wrócić miałam dopiero po 16.00.

A ja wybierałam się właśnie na spotkanie, na które przygotowywałam się od ostaniach kilku miesięcy, dziwne? Nie koniecznie. Któregoś razu siedząc sobie z butelką piwa jabłkowego, na ósmym piętrze akademika politechniki we Wrocławiu, gdy dochodziła już 3. czy 4. postanowiłyśmy z Małgonią przed 20stymi urodzinami zrobić sobie tatuaż. Gosi 20. już mamy za sobą, moja jest we wrześniu, więc czasu zostało wiele i niewiele. Szczerze mówiąc zapomniałam o tym zupełnie i dopiero kiedy składałam życzenia Małgoni mi się przypomniało, czyli na początku czerwca. W czasie sesji nei było czasu, troche zglębilam się w informacjach zamieszczonych na stronach internetowych, ale bez większego zainteresowania, egzaminy, zaliczenia, to mialam na glowie. Ale kiedy sesja się już skończyła, tuż przed wyjazdem z Trójmiasta poszłam do salonu tatuażu i umówiłam sie na spotkanie. To miał być mały motylek. Jednak los zaplanował to inaczej i w dniu kiedy miałam ozdobić swoje ciało zadzwonila do mnie kobieta prosząc o przełożenie spotkania na dzień następny z powodów rodzinnych, następnego dnia nie odbierała telefonu, a w poniedziałek musialam już wyjeżdżać o 4.42. Tym samym nie udało mi się w Polsce, spróbować trzeba bylo w Indiach.

Z pomocą przyszła Aki, jej brat zrobił sobie niedawno tatuaż, kilka jej koleżanek też, wszyscy w tym samym salonie, wszystcy bardzo zadowoleni. Zaufałam polecanej artystce i umowiłam się z nią na spotkanie. Za pierwszym razem luźno rozmawiałyśmy o powodach dla których chce mieć tatuaż, na nastepnym wybierałyśmy wzrór przez jakieś 2h, ostanie niedzielne miało sfinalizować cykl i wreszcie moje plecy mialy stać się unikatowe. Wystarczyło tylko stawić się na określoną godzinę w salonie, proste prawda? Jak się okazało niekoniecznie.

Umówiłam się z Aki na rynku w Kalayah Colloney, skąd rzut beretem do salonu, Aki się spóźniała, ja musiałam wybrać pieniądze, więc zamiast czekać na nią pod Domino Pizza poszlam do najbliższego bankomatu. Czerwony ATM Union Bank of India przywitał mnie klimatyzacją, wsadziłam kartę do czytnika, wstukałam pin i kwotę, dostalam kartę, nie dostałam pieniędzy. Czekam, czekam, nic. Pieniędzy nie ma, na ekranie informacja o pomyślnym zakończeniu tranzakcji. Zadzwoniłam na infolinię podaną na ścianie bankomatu ale jedyne co usłyszałam to, to że numer nie istnieje, zupełnie jak moje 10000rs. Zadzwoniłam do Aki, poradziła zebym spróbowała raz jeszcze z zerem sprzodu, ale nic to nie dało. Chwile później dzwoniłyśmy do centrali banków, jednak była niedziela i nikt nie odbierał. Czas działał na naszą niekorzyść, szczególnie że nie miałam pieniędzy, a godzina spotkania już minęła. W końcu w centrali banku w Bombaju podniesiono słuchawkę. Pani konsultatnka bardzo spokojnie, kilkakrotnie zapewniła mnie że postara się mi pomoc, po czym okazało sie że muszę skontaktować się ze swoim bankiem, bo ona nic nie moze zrobić. Juz mialam dzwonić do BZWBK, kiedy wpadłam na pomysł żeby pójść do innego bankomatu, wybrać sumę przekraczającą ilość pieniędzy na koncie, w razie gdyby poprzednia transakcja była zrealizowana. Trzeba było tylko znaleźć bankomat, w Indiach na przedmieściach to wbrew pozorom nie jest takie łatwe, wiec kluczyłyśmy pomiędzy uliczkami by w końcu wjechać na glówną. Kolejny bankomat, pomarańczowy Banku Boroda, nie miał co prawda klimatyzacji tylko jeden slaby wiatrak i strażnika, ale bez problemu wypłacił mi pieniądze. Koniec konców okazało się że wcześniejsza transakcja nie zostala zrealizowana. Z ręką na sercu wzięłam pieniądze i szczęsliwa jak nigdy pojechalam do Sachi.

Czekała już na nas z wysterylizowanymi narzędziami, wybrałam rozmiar 2,5cala i się zaczęło, najpierw od strachu, przerażającego strachu przed bólem, potem zaczęlo się naprawdę, bez bólu. Wizyta u dentysty jest bardziej przerazająca od robienia tatuażu, przynajmniej jeżeli chodzi o ilość cierpienia. Po 2h było juz po wszystkim, jeszcze przez kolejną godzinę Sachi tłumaczyła mi dokladnie jak się opiekować tatuażem, bo wkońcu to otwarta rana na Skórze, więc żadnego słońca, opalania, myć specjalnym środkiem 3-4 razy dziennie, nakładać specjalne substancje, masować itd. Dobrze że dostałam wszystko na piśmie, krok po kroku.

Wróciłam taksówką, kierowca oszukał mnei nieziemsko i zapłacić musiałam 3 razy więcej niż w drodze do, ale cóz byl robić, jak nikt inny nie jechał w te stronę, zaszłam jeszcze do sklepu żeby kupić mydło antybakteryjne i chusteczki, zakupy na 3 dni zrobiłam bowiem dzień wcześniej z Michałem, bowiem do wtorku wieczorem raczej nie powinnam wychodzić, szczególnie w czasie kiedy za oknem żar z nieba.

Michala już nie było, dowiedziałam sie że wyszedł przed chwilą i jakoś sam miał zamiar dotrzeć na dworzec. resztę dnia spędziłam w mieszkaniu, śpiąc, pisząc, czytając, wieczorem obejrzeliśmy sobie Anioły i Demony, a informacji od Michała wciąż nie było. Około dziewiątej postanowiłam zadzwonić do swoich znajomych z Chandigarh (miejsca gdzie chłopię się wybierało) i dowiedzieć się od nich czy w końcu dotarł, czy zaginął gdzieś po drodze. Nie bylam zadowolona kiedy dowiedzialam się że oczywiście dotarł a teraz imprezuje w najlepsze. I w tym momencie szlag mnie trafił, i w tym momencie żałowałam każdej godziny spędzonej na lotnisku, no moze nie każdej bo w końcu miło bylo czekać sobie z Aditya, ale milej byloby nie czekac na lotnisku, tylko gdzieś indziej....

1 komentarz:

  1. Tattoo.

    No. Miałymy se zrobic. Ty już masz.

    Kurna. Musze też.

    :D

    Pozdrawiam z upalnych Tychów, jutro wybywam w busz bieszczadzki :)


    I pamietaj, że kto ma tam dac rade jak nie Ty! :):*

    OdpowiedzUsuń