Hinduska gościnnos w wersji LC Chandigarh ni jak ma sie do gościnności, zobaczywszy warunki jakie dla nas mają, zadzwoniłam do michała, wstępnie mieliśmy się spotkać bo zostawił u mnie swoją ładowarkę, poźniej mieliśmy razem zjeść kolacje, skończylo sie na tym, że zostaliśmy z Timem na noc w Maji Magra.
Atmosfera w mieszkaniu byla gęsta, bardzo gęsta, z resztą gnieżdząc się w osiem osób w mieszkaniu o powierzchni 45mkw, bez lodówki, bez klimatyzacji, bez prysznica, bez bieżącej wody od kilku godzin, bez żadnej nadziei na poprawę, trudno o pozytywne przywitanie każdej kolejnej osoby, każdego kolejnego towarzysza niedoli. A my przyjechaliśmy w dwójkę. Zjedliśmy coś, wypiliśmy trochę wiecej, w chwilach beznadziei, zdenewrowania i czego-tam-jeszcze można śmiać się bądź płakać, my zaczelismy sie bawić. I zabawa całkiem nieźle, słuchając jazzu rozmyślaliśmy nad życiem, nad Indiami, nad sytuacją, nad wyszystkimi niespełnionymi obietnicami. Mieliśmy jeszcze troche żubrówki, mieliśmy jeszcze troche krówek, mieliśmy jeszcze troche nadziei i myśleliśmy że może uda się jakoś zalagodzić sytuacje. Tim pierwszy raz spróbował polskiej wódki, śmiał się, krzyczał, wyklinał na LC Chandigarh i wszystko byloby zupełnie w porządku gdyby posłuchał nas i skonczył zanim się skończył.
W pewnym momencie sam zabrał butelkę i dał upust swoim rozczarowaniom, potem dał upust wszystkiemu, wszystko z siebie wyrzucając. Ta noc należała do trudnych. Do czwartej rano trzeba było się nim opiekować zanim nie zasnął, a 7mej musieliśmy już wstać. Dlaczego tak wcześnie? ponieważ jak nam powiedziano doba "hotelowa" (tak nazywano miejsce w którym trzymaliśmy rzeczy hotelem) trwa do 9tej, wiec musimy zabrac się do tego czasu. Wyjechać zatem trzeba było o 8mej, a wstac odpowiednio godzine wcześniej. Poza tym bez działającego wiatraka, w pokoju o powierzchni 10mkw, w 4 osoby było za gorąco by w ogóle zasnąć, a i emocje wciąż się we mnie kotłowały nie dając zasnąć.
Wstałam jeszcze przed budzikiem, zwłoki Tima leżały na balkonie, oddychał, śmierdział wymiocinami, wygladał jak wrak człowieka, a wszystko to dlatego że nie posłuchał nas, a wszystko to dlatego że nie chiał uwierzyc, a wszystko to dlatego że był złamany. Po przebudzeniu zaczął płakać i wić się jak dziecko, przepraszał, ale nie było za co przperaszać, wystarczyło ze posprzątał. Problem polegał na tym że nie bylo wody, od zeszłej nocy odkręcając kran mozna było jedynie usłyszeć nieprzyjemne dudnienie i ani kropli.
Musielismy sie spieszyć, pojechaliśmy do sektora 43 zabrać nasze rzeczy, 45minutowa podróż okazała się być katorgą dla Tima, wymiotował za każdym razem kiedy przesiadaliśmy się z autobusu do autobusu. Jak się na miejscu okazało doba trwa do 12stej, ale dużo nam to nie zmieniło. Wrociliśmy do mieszkania i zastliśmy smierdzący taras pokryty żółtą mazią i niezadowolonych współlokatorów, których przywitaliśmy walizkami i błagalnym wzrokiem prosząc o odroczenie awantury do ... za chwile.
Kazalam Timowi posprzątać wszystko dokładnie, 2 razy zmyc podłogę, wyszorować miskę i stół, to poprawilo relacje, ludzie już bardziej z politowaniem niż ze zlościa na nas spoglądali. jednak z nim nie było najlepiej, a mieliśmy wyznaczone spotkanie projektu na 12.30. Zadzwoniłam do LC, powiedziałam że muszą nam pomóc z Timem, bo nikt z nas nie ma zamiaru się nim zajmować przez najbliższe kilka godzin, powiedzieli że przyjadą i go zabiorą. Wreszcie mieliśmy wodę, i można było się umyć. Szybko spakowałam bagaże na wieczorną podróż i wyszłam na spotkanie z LC.
Byłam spóźniona, kiedy otworzylam drzwi spotkanie bylo już w trakcie, zaczęłam sie pytać jak wygląda sprawa, kiedy zaczynamy, dlaczego mamy opóźnienia, dlaczego nie mamy dokładnego planu, rozkladu praktyki. Dowiedziałam się że mamy opóźnienia bo mamy, planu nei ma bo nie ma, a kiedy zaczniemy, okaze sie wkrótce, musimy czekać, no wstępnie do wtorku.
Potem zaczęła sie rozmowa nt warunków życia praktykantów, zaczęli mi tłumaczyć że lodówki nei ma bo jest droga, a prysznic nie wchodzi w skład standardów i wciąż powtarzali że mam błędne wyobrażenie nt praktyki, bo powinnam cieszyc sie z tego co jest. pytanie jak? Dopiero jak wspomniałam im o tym że poinformowane zostało nasze MC zaczęli się zastanawiać i stwierdzili że moze jednak uda się załatwić lodówkę.... od przyszłego tygodnia, zatem po 14 dniach od wprowadzenia się praktykantów, ale wciaż nie bylo to pewne.
W spotkaniu wzięła udział Justyna, kolejna praktykantka z Polski, dokładnie z Wrocławia AE. Dziewczyna w lekkim szoku słuchała naszej rozmowy i nie mogła za bardzo uwierzyć że to co mówie to prawda, a jednak. Poszłyśmy do Gutama zabrać jej rzeczy i pojechaliśmy na dworzec, bo zostawać w Chandigarh nie było sensu, lepiej wybrać się do Kaszmiru. na weeekend, odpocząc od problemów, nabrać powietrza.
Cieszę się ,że walczysz o swoje , brawo :)
OdpowiedzUsuń