wtorek, 5 maja 2015

biala kobieta w podrózy

Bangladesh


Jeszczcze w taksówce mężczyzna w średnim wieku z niedowierzaniem patrzyl się w lusterko, kiedy zapytana gdzie lece, odpowiedzialam ze do Dhaki. Po krótkiej rozmowie jakby odrobinę ośmielony dodał "ale czy jesteś pewna że to bezpieczne, w końcu jesteś kobietą i to jeszcze białą" powiedziałam, że wszystko będzie dobrze i że jak trzeba to sie leci.
Ustawiając się w kolejce do odprawy również, chcąc - nie chcąc, zrobiłam odrobinę zamieszania, jak biała plamka na masie ciemnej czekolady, jakbym niby chciana a jednak nie proszona zburzyła odwieczny porządek swiata.

W kolejce byłam jedyną białą kobietą, jedyną osobą bez bagażu i jedyną do której strażnik podszedł kilka razy tłumacząc ze lot do Londynu jest odprawiany w sąsiedniej bramce. Później, już w kolejce zwróciłam uwagę stewardessie, która zaczeła krzyczeć niemiłosiernie na zakłopotanego starszego mężczyznę, który najwyraźniej nie zrozumiał, w której linii ma się ustawić. Gdy powiedziałam jej, że powinna przestać krzyczeć, gdyż w pracy wymaga się od niej innego zachowania, odpowiedziała, że on przecież jest głupi i, i tak nie zrozumie, kiedy powie się mu spokojnie. Jednak pod presją mojego spojrzenia raz jeszcze wytłumaczyła mu w prostych słowach a mężczyzna zmieszany całą sytuacją spokojnie oddalił się do drugiej bramki. Nie, nie chciałam nawet myśleć o tym, że takie zachowanie nigdy nie zdażyłoby się gdyby pasażer miał na sobie garnitur i leciał do Amsterdamu.

Doleciałam do Dhaki o poranku, przy lądowaniu powitały mnie gęste chmury wymieszane ze smogiem, potem czekała odprawa paszportowa. Tuż przede mną mężczyzna z trudem usiłował wytłymaczyć coś celnikowi, który rzucił w końcu jego paszport na blat i kazał mu się zabierać. Mnie przywitał z uśmiechem i pytał się dość nerwowo o stolicę Polski, na koniec pozdrowił i kazał uważać na lokalnych rzezimieszków, w końcu Dhaka to niebezpieczne miasto, szczególnie dla mnie. Nie, nikt nie przeskanował mi plecaka, nie wyrzucił wnętrzności torby na środek blatu.

Kilka kroków za bramą czekała już uśmiechnięta kompania. Faizal i Arish przyjechali po mnie białą, przerdzewiałą toyotą, Kierowca szarmancko otworzył mi drzwi a potem trochę zesmutniał kiedy okazało się, że jednak automatyczne okna się nie otwieraję. Nie tak miało być, pokręcił głową Faizal, nie tak mieliśmy cię przyjąć, jakby mówił kiedy starałam się czytać w jego myślach.

Śniadanie jednliśmy w Gloria Jeans, deser w Cream and Fudge, obiad w Friday's. Kiedy w końcu nalegałam na miejscowe jedzenie, zgodzili się na następny lunch w hotelowej restauracji, "tak bezpieczniej" rzucili, jakbym potrzebowała jeszcze wyjaśnienia. W sklepie asystowały mi trzy ekspedientki, kiedy wybierałam pamiątkowe mydełka i ręcznie tkane szale. Jedynym miejscem, do którego mogłam pójść sama, była toaleta, choć pewnie gdybym została tam zbyt długo, w końcu, ktoś przyszedłby sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku.

Nasz harmonogram był intensywny, przylecilimy tylko na dwa dni a w kalendarzu aż dziewięc różnch spotkań. Potrzebowalismy zrobic dokladne rozeznanie by podjąć decyzje o otwarciu biura w Bangladeszu. Przez to co chwile znowu odpalaliśmy silnik i wyruszalismy przez zakorkowane ulice na drugi koniec miasta.

W około biegały bose dzieci przerzucając stosy gruzu tworząc fortece z betonowych kikutów i żelaznych prętów, jakaś kobieta niosła na głowie kosz pełen owoców, mężczyźni w grupkach ustawiali sie na rogach ulic dyskutując o czymś zawzięcie i spluwając co kilka minut resztkami przeżutego tytoniu. A ja oglądałam ten świat za szybą wynajętego samochodu, którego dzienny koszt wynajmu przekraczał tygodniową zapłatę kierowcy. Zastanawiałam się nad znaczeniem słów "poznać i poznawać", "zwiedzić, odwiedzić i doświadczyć".

40 procent mieszkańców Bangladeszu żyje poniżej progu ubóstwa, 41% dzieci poniżej piątego roku życia jest niedożywiona. Na spotkaniu ze studentami w renomowanym uniwersytecie gdzie czesne kosztuje kilka razy więcej niż w prywatnej uczelni w Polsce, zapytałam zgromadzonych o problem społeczny, który chcieliby rozwiązać w swojej ojczyźnie. Po krótkiej naradzie wybrali ubóstwo i rozrastającą się niesprawiedliwość społeczną. Zaczeli nawet oczyma wyobraźni tworzyć schematy projektu, myśleli jak wiedza i doświadczenie w AIESEC pomogą im rozwiązać problem ubóstwa i niedożywienia raz na zawsze.

Dumali tak przez dłuższą chwilę, a potem wszyscy pojechaliśmy na piwo na dach najwyższego budynku w mieście żeby podziwiać Dhakę z tak wysoka, że już ani śmieci na ulicach nie widać, ani dzieci koczujących na rogatkach, ani juz nawet zbytnio nie śmierdzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz