Słowa bywaja jak krople drążące skałę albo jak fale uderzające o brzeg rzeki, miarowe, wymowne, niegłośne ale słyszalne. Słowo do słowa dodane, tworzy słowotok, strumień myśli, idee, fantazje, anastazje.
Słowo upadłe przeobraża się w wodospad myśli, który uderzając o podłoge wydaje odgłos zbilżony do dźwięku pękającego szkła. Nie, nie będziemy się dzisiaj kłócić, to zrobiliśmy już wczoraj, przed południem, pamiętasz?
Słowo do słowa. Słowo od słowa. Słowa mają bieguny, jak magnes zbliżają ludzi, przełamują bariery, przyciągają przeciwieństwa, przecierają granice bytu, czasu, miejsca by tylko odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni i przewartościować znaczenia, wyrzucić te kwiaty przez otwarte okno wprost na zabieganych przechodni wpatrzonych w ekrany swoich telefonów. Zmienić "kocham" w "przecież nie mówiłem zupełnie serio, to taka figura retoryczna, postać mowy, zmowy przeciwko traktowaniu życia na serio, taka ucieczka w przenośnie, przeniesienie znaczenia z podmiotu w przedmiot. Miot? Tak, wiem, było ich wiele." Kłamca!
Słowo do słowa. Słowo do słowa. Tak pamiętam, pamiętam kiedy pijani szczęściem wierzyliśmy, że jedyne czego nam trzeba to skrawek Ziemi na własność, to poczucie jedności, to kolorowe płótna i tęcza, i te wszystkie nonsensy, moja skóra, twoje usta, moja gęsia skórka i krzyk, i śmiech wydobywający się prosto z brzucha, taki od ucha do ucha. Kłamczucha.
Nie, nie kłamię, po prostu nie mogę znieść rzeczywistości na serio. Lepiej odurzyć się marzeniami niż wódką. Zamknąć się z w wierzy z kości słoniowej, wyrzucić klucz i czekać na księcia, który ochoczo zaryzykuje życie by pokonać demony mieszkające tuż pod przyłubicą oblubienicy. Szkoda, że nie jest ona księżniczką a połowa królestwa to kawalerka i pódełko z pocztówkami z miejsc, w których chciałaby zamieszkać, ale boi się o zdrowie kota.
Słowo od słowa. Słowo od słowa. Mowa. Nowo-mowa. Słowa.
Słowo upadłe przeobraża się w wodospad myśli, który uderzając o podłoge wydaje odgłos zbilżony do dźwięku pękającego szkła. Nie, nie będziemy się dzisiaj kłócić, to zrobiliśmy już wczoraj, przed południem, pamiętasz?
Słowo do słowa. Słowo od słowa. Słowa mają bieguny, jak magnes zbliżają ludzi, przełamują bariery, przyciągają przeciwieństwa, przecierają granice bytu, czasu, miejsca by tylko odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni i przewartościować znaczenia, wyrzucić te kwiaty przez otwarte okno wprost na zabieganych przechodni wpatrzonych w ekrany swoich telefonów. Zmienić "kocham" w "przecież nie mówiłem zupełnie serio, to taka figura retoryczna, postać mowy, zmowy przeciwko traktowaniu życia na serio, taka ucieczka w przenośnie, przeniesienie znaczenia z podmiotu w przedmiot. Miot? Tak, wiem, było ich wiele." Kłamca!
Słowo do słowa. Słowo do słowa. Tak pamiętam, pamiętam kiedy pijani szczęściem wierzyliśmy, że jedyne czego nam trzeba to skrawek Ziemi na własność, to poczucie jedności, to kolorowe płótna i tęcza, i te wszystkie nonsensy, moja skóra, twoje usta, moja gęsia skórka i krzyk, i śmiech wydobywający się prosto z brzucha, taki od ucha do ucha. Kłamczucha.
Nie, nie kłamię, po prostu nie mogę znieść rzeczywistości na serio. Lepiej odurzyć się marzeniami niż wódką. Zamknąć się z w wierzy z kości słoniowej, wyrzucić klucz i czekać na księcia, który ochoczo zaryzykuje życie by pokonać demony mieszkające tuż pod przyłubicą oblubienicy. Szkoda, że nie jest ona księżniczką a połowa królestwa to kawalerka i pódełko z pocztówkami z miejsc, w których chciałaby zamieszkać, ale boi się o zdrowie kota.
Słowo od słowa. Słowo od słowa. Mowa. Nowo-mowa. Słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz