niedziela, 20 marca 2016

Kambodżanka - zakupy

Już ponad miesiąc odkąd przyleciałam do Kambodży. W tym czasie zdążyłam się trochę otrzaskać z lokalną rzeczywistością, wiem jak używać mapy w telefonie żeby przedostać się do najważniejszych punktów miasta, mam też pojęcie ile powinny zabrać i kosztować najprostsze czynności. Zrobienie zakupów to jedno z podstawowych sprawunków i że powoli zaczynam się czuć coraz bardziej miejscowa to wiem też gdzie, co i za ile należy kupić.

Ze względu na wielogodzinną pracę, zakupy to głównie moje weekendowe zajęcie. Nie jest to jednak sprawa aż tak prosta jakby się wydawało.

Centrum Handlowe
W Phnom Penh jest tylko jeden supermarket, do jakich przyzwyczailiśmy się żyjąc... wszędzie. Aeon Big to miejsce nie tylko zakupów ale przede wszystkim spotkań. Można tam znaleźć zachodnie marki produktów, zjeść w knajpce, napić się kawy od Glorii Jeans, czy wstąpić do Tous les Jours po świeże bagietki. Są też butiki z butami, kilka sklepów z odzieżą, jest nawet lodowisko i sklep z zabawkami. Supermarket ma trzy piętra i zdecydowanie nie są to Warszawskie Tarasy, jednak jak się nie ma co się lubi... Jednakże zakupy tam robi się raczej z konieczności, jeżeli nie uda się znaleźć niezbędnych produktów w innych, tańszych i bardziej dostępnych miejscach.



Market 
Większość zakupów w tygodniu robię po prostu w marketach. W PP jest kilka sieci małych sklepików osiedlowych, które wbrew pozorom są dobrze zaopatrzone. Trochę większy i bardziej zachodni to Thai Huot w którym można znaleźć i produkty żywnościowe i kosmetyki a także garnki i kubki, troszeczkę droższy od wiekszego Lucky, jednak ze względu na lokalizacje, zdecydowanie mój priorytet.

Targowisko
Jednak najbardziej intensywnym doświadczeniem kulturalno - zakupowym, jest oczywiście wizyta na targu. Bazarów w Phnom Penh jest mnóstwo, średnio jeden na każdą dzielnicę. Największy nazywa się Russian Market i pomimo tego, że wielokrotnie pytałam, wciąż nikt nie odpowiedział mi na pytanie co Rosjanie mają wspólnego z targowiskiem. Jednakże jest on w samym sercu miasta i dodatkowo można kupić tam dość dużo pamiątek, ręcznie robionej biżuterii czy galanterii.

Ponieważ produkty codziennego użytku na dzielnicowym targowisku są tak samo dostępne jak te na największej hali Russian Market, z wygody wybieram dzielnicowy targ na BKK1, na przeciwko szkoły zaraz obok mojego mieszkania. Targ otaczają parkingi motocykli gdzie za jedyne 500KHR czyli 0.12 usd mozna zostawić maszynę i na dobrze rozkoszować się tym, co bazar oferuje. Mur targu zbudowany jest głównie z blachy falistej wielu małych straganów tworzących zewnętrzny plaster oddzielający parking od strefy handlu. W środku, pod ogromnym namiotem znajdują się sektory targu z różnym zabudowaniem w zależności od charakteru pracy. Na ogromnych ławach oddzielonych dyktą wykładają swoje produkty handlarze i handlarki spożywczy, sekcja owoców miesza się z mięsem i rybami oraz graniczy z otwartą jadłodajnią. Obok garkuchni znajdują się salony piękności gdzie za kilka dolarów można obstrzyc włosy i zrobić paznokcie. Dalej są ubrania i środki czystości które znów przechodzą w produkty spożywcze stałe, jak ryż czy makaron i znów owoce, mięso i ryby.

Targ tętni swoim życiem i zawsze jest tam tłoczno, jednak po doświadczeniach z Azji Środkowej brakuje organizacji i przede wszystkim dbania o higienę. Surowe mięso otaczają kłęby kurzu i chmary insektów, po podłodze leją się nieznanego pochodzenia płyny. Warzywa są o połowę tańsze niż w warzywniaku, jednak odór szczególnie po południu jest dość zniechęcający, często powoduje odruch wymiotny więc dla mnie targ to raczej konieczność. Do tej pory kupowałam jedynie warzywa i owoce przede wszystkim jeśli nie mogłam znaleźć ich na  i oczywiście są one świeże i smaczne, jednakże jeśli muszę przejść przez aleje z mięsem, to często wolę po prostu zajść do sklepu za rogiem i kupić je w bezpiecznym, czystym i sprawdzonym miejscu.

Dodatkowym utrudnieniem są również żebrzące dzieci co chwilę trącające nas przed wejściem na targ jednak w brew pozorom sprzedawcy są nadwyraz uczciwi i nawet na samym początku, kiedy wciąż miałam problem z przelicznikiem rieli na dolary zawsze bardzo sprawiedliwie odliczali mi resztę. Po kilku razach na tym samym straganie sprzedawcy nabierają też odwagi i poczucia obowiązku względem klienta więc zdarzyło mi się już, że handlarz usilnie przekonywał mnie do kupna mango i jakoś nie koniecznie namawiał na ananasy co jak mi powiedziano miało sugerować że mango są świeże a ananasy niekoniecznie.



Super Dyskont
Słyszałam też o dyskoncie, jedynym w mieście australijskim odpowiedniku Lidla, jednak sklep o chwytliwej nazwie Super Duper znajduje się dość daleko a jego asortyment nie jest większy niż minimarketu, dlatego ze względu na niewielką ilość zakupów jeszcze nie zdążyłam się wybrać do raju vegemite i schabu.

To może koszyk:
Dodatkową opcją jeśli chodzi o świeże warzywa i owoce jest również koszyk warzyw od Discovery Farm w dwóch rozmiarach dostarczany do drzwi klienta w dowolnej częstotliwości. Produkty pochodzą z organicznej i pro-społecznej farmy założonej przez wolontariuszy jednej z organizacji pozarządowej i pomimo wyższej ceny niż np. w warzywniaku zdecydowanie warto rozważyć koszyki szczególnie gdy brak czasu na zakupy a i rodzina większa. Dla mnie niestety nawet mały koszyk jest zbyt duży więc zakupy robię codziennie/ co drugi dzień na rogu w Nature Garden.

Sklep na rogu:
Minimart Kiwi albo Lama to narożne sklepy z bardzo podstawowymi produktami, głównie napojami i pół przetworzoną żywnością. Znajdzie się w nich puszka piwa czy coli ale już mąki na naleśniki możnaby szukać ze świecą. W asortymencie od żywności do środków higieny przez zabawki i zapalniczki jednak do tej pory bardziej traktowałam je jako ostatnią szansę ponieważ są otwarte nieco dłużej niż inne sklepy jednak z góry wiadomo że nawet podstawowych zakupów się tam nie zrobi.

Niezależnie od miejsca, wybierając się na zakupy w Phnom Penh warto spojrzeć na zegarek ponieważ sklepy otwierają się najwcześniej o ósmej i zamykają najpóźniej o 10 (Aeon Big w dni tygodnia). Na szczęście bary, restauracje czy stragany z jedzeniem otwarte są do późna więc w najgorszym wypadku gdy nie uda nam się zrobić zakupów, na kolacje za niewielkie pieniądze można po prostu wyjść na miasto.