wtorek, 29 lipca 2014

Dzień Dobry

Słońce, pierwsze co zobaczylam po obudzeniu się na fotelu samolotu to jasne promienie słońca odbijające się od tafli chmur pod nami. Potem wszystko odbywało się już bardzo prędko, niewielkie turbulencje, uśmiech załogi, powitanie przez celników, bagaż, drugi bagaż, przejaz przez bramki, salut obsługi gdy wychodzilam na platformę lotniska.

MariSu czekała na mnie w umówionym miejscu, kawa, naleśniki i uścisk dłoni. "Bałam się" mówiła "wiesz, teraz każdy lot kryje w sobie odrobinę niebezpieczeństwa". "Takie mamy juz czasy" powiedzialam jakby próbując dodać jej odwagi. Trzecie piętro, winda, korytaż, poziom minus jeden i fala gorąca jak wejście do sauny w zimowy dzień. "Witamy w Malezji" usłyszałam tylko i troche po omacku przesunełam się w stronę samochodu.

Gdy przemierzałysmy miasto serpentyną bocznic i przecznic śmiałam się tylko patrząc na palmy, bananowce i odlatujące ptaki. Czyli to jednak prawda, jestem w Malezji, kraju bez zimy i chłodu, bez śniegu i przeszywającego wiatru, który powstrzymuje każdy odruch. Jestem w Malezji, powtarzałam sobie i już przed oczyma przebiegały mi obrazy możliwości, podróży do kolejnych rajów.